Felieton Marcina Kowalskiego

Czytaj pozostałe felietony
Obserwuj nas także tutaj:

Od kilkunastu lat mam gdzieś z tyłu głowy tematy związane z lokalnymi mediami. Nie z lokalnymi wydarzeniami, którymi te media się zajmują, ale właśnie z samą „instytucją”.

Im dłużej wczuwam się w ten temat, tym więcej dostrzegam wzorców, które powielane są wszędzie dookoła: rutyna, brak dystansu, pewnego rodzaju agresja i wrażenie że „wszyscy są przeciwko mnie”.

Lokalni dziennikarze znają swoje rewiry. Patrolują je od lat i wiedzą, w które dziury zajrzeć, żeby znaleźć temat. To od lat te same, sprawdzone miejsca.
I tu zaczyna się rutyna, a to niebezpieczne. Czy zmieniające się pokolenia chcą wciąż czytać o polityce? Czy nowe pokolenia będą zainteresowane zmianami na stanowisku dyrektora szpitala?

Wątpię.

Dziennikarze robią się starsi, odbiorcy robią się młodsi. Musimy znaleźć sposób, który nowym pozwoli przysiąść do przydługiego jak dla nich tekstu i przeczytać go ze zrozumieniem. A jeśli rezygnujemy z tekstu… Zmieńmy medium na audio. Albo film. Tym razem, w tych czasach, technologia nas nie ogranicza.

Ale szukajmy też tematów, które ruszają młodych. Miejmy coś dla wszystkich. Zwłaszcza w lokalnych mediach w mniejszych miejscowościach. To czas pokazać, co te małe miejscowości mają do zaoferowania.
Bo to my na razie mówimy, że niewiele. Czas zacząć mówić, że jeśli tu zostaną… To też może być dobrze.

Widzę też, zwłaszcza w kilku ostatnich latach, taki brak dystansu… do swojej pracy. Bo do odbiorcy ten dystans jest aż za duży. „Jestem rutynowanym dziennikarzem, mam dwadzieścia lat doświadczenia, co ty możesz wiedzieć o mojej pracy”. Ano mogę. Każdy może. Głównie dlatego, że piszesz/nagrywasz/tworzysz dla mnie. Bo jestem Odbiorcą. Wiem, jakich treści i w jakiej formie potrzebuję. I jeśli nie dopasujesz się do mnie, to mnie stracisz. Na twoje miejsce znajdę sobie kogoś innego, kogoś kto będzie chciał mnie też posłuchać… I kto nie będzie siebie stawiał nade mną. A beze mnie… Przestajesz być Dziennikarzem.

To nie jest tak, że Dziennikarze są ponad innymi. Oni też są zwykłymi ludźmi. Ale w swojej pracy często zapominają o tym, że są Dziennikarzami dla wszystkich tych pozostałych. Tak jak aktor potrzebuje publiczności, tak Dziennikarz potrzebuje Odbiorcy.

Żyjemy w czasach, w których każdy może znaleźć swoich odbiorców w dowolnym niemal momencie. I ten każdy może stać się z dnia na dzień kimś, kto zacznie wpływać na świat dookoła, dając swoje opinie Odbiorcom. A Odbiorcy w tych czasach jakby nieco zatracili możliwość rozpoznania opinii od faktów. I faktów od ładnie ubranych kłamstw. Do nas należy ta praca, żeby odsiewać dobre od słabego.

Co możemy z tym zrobić?

Walczyć. Z systemem, jeśli trzeba. I o Odbiorcę, bo to ważne.
Postawmy się na miejscu Odbiorcy. Nie udawajmy, że robimy wszystko najlepiej. Uczmy się, jak zmienia się świat. Bo jeśli na lokalnym szczeblu będziemy przymykać oko na zmiany, zostaniemy zastąpieni przez innych. I to wcale nie znaczy, że lepszych.

Wyjdźmy do ludzi. Opuśćmy strefę komfortu. Zacznijmy zadawać trudne pytania. Nawet jeśli nie dostaniemy na nie odpowiedzi, może trafimy na kogoś, kto do nich dotrze.

Bycie Dziennikarzem to misja… I mam wrażenie że niektórzy o tym zapomnieli. To misja opisywania świata takim, jakim jest. I zmiany go na lepsze.

Zdecydowana większość dziennikarzy, których znam, to świetni ludzie. I naprawdę dobrzy w swoim fachu. Jeśli ten tekst do nich dotrze, chciałbym, żeby wiedzieli że podziwiam ich za to co robią, i że po części to dzięki nim stoję tu gdzie stoję teraz. Potraktujcie to jako pstryczka w nos, z zadziornym uśmiechem. Czas wziąć się do roboty i poprawić nasz świat, póki się da.

Redakcja przypomina: opublikowane teksty prezentują wyłącznie poglądy ich Autorek i Autorów, nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Tak samo jak opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.

Obserwuj nas: